- Kim jesteś. - zawarczał wstając.
- Nikim. - odwarknęłam
- Czemu biegłaś za tą waderą?
- Bo mi się chciało
- Ta, jasne. - mruknął. Po chwili przybiegła ta sama wadera za którą biegłam.
- Hejka. Eeeee.... - zdziwiła się patrząc na mnie.
- Witaj niezłomny przybyszu. Cieszę, się, że mogłam Ci poznać a teraz czy mogła bym już iść? - spytałam jakby od niechcenia.
- Nie, nie możesz. - warknął basior.
- Owszem mogę. Nie mam praw. jestem wolna.
- Zaraz nie będziesz. - powiedział wilk rzucając się na mnie ale ja odskoczyłam i o mały włos nie wpadłam na waderę która z braku równowagi rozłożyła skrzydła próbując stanąć na tylnich łapach.
- Nie skacz tak... - poskarżyła się wadera.
- Nie mogę. On się rzuca. - mruknęłam z wyrzutem.
- Dobra. Inaczej. Teraz idziesz z nami. - powiedział zdenerwowany basior.
- Oki.
- Że, co? - wyglądał na zaskoczonego, że się nie opieram.
- To co słyszałeś. Idę. - mruknęłam i poszłam. Czemu? Nie chciało mi się skakać. Z czystego lenistwa. Po drodzę dowiedziałam się, że to nowo założona wataha. Czemu nie? I tak nie mam gdzie pójść a wataha Lii jest parę mil ztąd.
*****
Obudziłam się na drzewie. Pewnie lunatykowałam. Poszłam na klif. Jestem u siebie. Ciepły podmuch powietrza. Szum morza... wschód słońca... wszystko to razem. Czuję wolność... To takie nie logiczne... a jednak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz